Chodzić czy nie chodzić na koncerty? – Oto jest pytanie
Wojna na Ukrainie trwa już ponad dwa miesiące. Wciąż staramy się odnaleźć w nowej rzeczywistości. W związku z tym pytamy mr. Danutę Myszor, psychoterapeutkę o to, w jaki sposób muzyka może nam pomóc przejść trudne chwile.
Pani magister Danuta Myszor w swojej pracy zajmuje się głównie nurtem terapii psychodynamicznej. Prowadzi również sesje coachingu indywidualnego i grupowego. W jej życiu duże znaczenie gra jednak również muzyka. Stąd pojawił się pomysł zaproszenia jej do rozmowy o tym, jak inni miłośnicy muzyki powinni reagować na dziejącą się za naszą granicą tragedię.
Agnieszka Gębala (Musicodex): Zacznijmy może od podstawowego pytania. W jaki sposób muzyka wpływa na ludzką psychikę i czy słusznie wierzymy, że z jej pomocą możemy coś zdziałać?
mgr. Danuta Myszor: Myślę, że informacja o napaści Rosji na Ukrainę była dla nas wszystkich szokiem. Widok cierpiących ludzi w mediach wzbudził w nas przerażenie o bezpieczeństwo nasze i naszych bliskich. Poczuliśmy się bezradni. Lęk, o którym mówię jest w gruncie rzeczy uzasadniony i obiektywnie realny. Sądzę, że najbardziej humanitarnym sposobem radzenia sobie z nim jest przełożenie go na działanie.
Muzyka ma ogromną moc oddziaływania – przede wszystkim dlatego, że jest tak łatwo dostępna. Związki z muzyką a jej wpływem na nastrój człowieka są znane od początków dziejów ludzkości. Już wtedy obrzędy z zastosowaniem muzyki stosowane były w leczeniu zaburzeń somatycznych i psychicznych. Myślę zatem, że tak. Jak najbardziej możemy coś zdziałać muzyką i jest ona jednym z narzędzi, które możemy wykorzystać.
Wiele badań naukowych potwierdza oddziaływanie muzyki na aktywację autonomicznego układu nerwowego oraz produkcję neuroprzekaźników mających znaczący wpływ na nasze samopoczucie (odsyłam do „Muzykoterapia jako metoda wspomagająca leczenie”, E. Paszkiewicz-Mes). Oznacza to, że słuchanie odpowiednio dobranego utworu może spowolnić akcję serca rozluźnić mięśnie oraz ograniczyć wydzielanie kortyzolu (tzw. hormonu stresu). Muzyka budzi emocje i wprowadza w pożądany stan emocjonalny. Kształtuje sferę emocjonalną, rozwija prawidłową komunikację między ludźmi, wzbudza gotowość do kontaktu.
Badania nad wpływem muzyki na organizm pokazują jej szerokie zastosowanie w wielu obszarach od zdrowia psychicznego poprzez poprawę motoryki, kardiologię, onkologię czy położnictwo. Właściwości lecznicze muzyki wykorzystuje się jako wspomagające i uzupełniające tradycyjne metody leczenia. Muzykoterapia jest na przykład odrębną metodą oddziaływania terapeutycznego.
AG: Czy mogłaby Pani powiedzieć nieco więcej o muzykoterapii? Wiemy już, że ma ona szereg zastosowań, ale czy może być również skutecznym narzędziem pomocy osobom uciekającym od wojny?
DM: W teorii – muzykoterapia wykorzystuje muzykę lub jej elementy (dźwięk, rytm, harmonię i melodię) do odbudowania lub poprawienia funkcjonowania pacjenta, tak by mógł osiągnąć lepszą jakość życia.
W praktyce – terapię prowadzi muzykoterapeuta, który zgodnie z indywidualnymi potrzebami osoby zgłaszającej się, dobiera odpowiednie sposoby i metody[AG3] po to ,by zostały osiągnięte wyznaczone cele terapii.
Należy jednak pamiętać, że zarówno w muzykoterapii, tak jak i w inny rodzajach terapii, zawsze należy brać pod uwagę ,czy w ogóle taka forma pomocy ma zasadność. Osoby uciekające przed wojną przeżyły traumę. Myślę, że dopiero zaczyna się o tym mówić, ale żal, przygnębienie, rozpacz, czy poczucie bezradności są wyrazem reakcji zdrowego organizmu na silne, przeciążające doświadczenia. Wiele z tych zachowań okazuje się być naturalnymi mechanizmami obronnymi i nie należy traktować ich jako coś dziwnego. Osoby zmagające się z traumą mogą przeżywać swoiste dolegliwości psychiczne związane z urazem. Pojawiać się mogą lęk, niepokój, problemy ze snem, ponowne przeżywanie traumy, niechciane myśli i obrazy. Spodziewać się po nich można unikania zatłoczonych miejsc, gniewu i poirytowania (czasem nawet wobec swoich bliskich.
AG: Odpowiednia muzyka z pewnością ma moc uspokajania i kojenia nerwów. A co z utworami antywojennymi, czasem nawet gniewnymi, którymi artyści wyrażają swoje poglądy, a może starają się nawet zainspirować słuchaczy do walki? Jaki wpływ na osoby z Ukrainy może mieć taki rodzaj muzyki?
DM: Każdy rodzaj muzyki znajdzie swojego odbiorcę. Mam na myśli to, że kiedy będę potrzebowała ukojenia, poszukam kojącej piosenki. Natomiast kiedy będę potrzebowała podziałać na inne moje emocje, takie jak gniew, to wtedy posłucham utworu, który da mi poczucie, że nie tylko ja jestem zła na to co mnie otacza i że ktoś inny również czuje tę złość razem ze mną. Bo gniew też jest dobry. Ważne jest tylko, by nie był on jedynym towarzyszącym nam uczuciem.
AG: Skoro mówimy o różnych emocjach i o tym, że gniew niekoniecznie oznacza coś złego – czy jest w tym wszystkim miejsce na śmiech? Czy w sytuacji wojny pomocna może być muzyka ironiczna? W historii pojawiały się przecież utwory takie jak “Hitler Has Only Got One Ball”, czy „Siekiera, Motyka” (z tekstem: „Siekiera, motyka, piłka, alasz, przegrał wojnę głupi malarz.”. Obecnie pojawiają się też piosenki o Putinie – z reguły dość dosadne (jak np. Dezerter „Idi”).
DM: Śmiech jest jednym ze sposobów radzenia sobie z trudną sytuacją. Takie „oswajanie potwora” może być odpowiednim rozwiązaniem dla niektórych osób. Dla mnie ważne jest, żeby skłanianie się ku ironii nie miało na celu zaprzeczania lękowi i wyparciu. To grozi straceniem kontaktu z rzeczywistością. Oczywiście niezdrowe jest popadanie w obie skrajności – z jednej strony w nadmierną wesołość i bagatelizowanie naszych negatywnych uczuć, a z drugiej w zamartwianie się i wpadanie w panikę. Warto znaleźć dla siebie coś pomiędzy. Mam myśli to, że nawet w sytuacji wojny mamy prawo do życia i do nadawania mu sensu w najdrobniejszych momentach. Czasem możemy robić to humorem, a czasem miłością.
AG: Wiele osób martwi się, że z powodu braku odpowiedniej wiedzy, starając się pomóc ofiarom wojny, może im w niezamierzony sposób zaszkodzić. Strach przed przypadkowym spowodowaniem krzywdy wśród artystów zauważyłam oglądając wywiady z gwiazdami przygotowującymi się do koncertu “Razem z Ukrainą”. Kilkoro artystów zwierzyło się, że dużym problemem było dla nich wybranie odpowiedniego repertuaru. Smutne utwory wydawały się im najbardziej odpowiednie – mamy przecież do czynienia z ludzką tragedią. Utwory takie mogą jednak pogorszyć stan psychiczny cierpiących osób. Z drugiej strony piosenki mające dodać nadziei i polepszyć humor, mogą okazać się być nie na miejscu w obliczu czyjegoś bólu. Jak to wygląda z perspektywy Pani, jako psychologa? Jakie wybory można by potraktować jako “bezpieczne”?
DM: Myślę, że nie ma jednego prawidłowego wzoru na wybór utworów w obecnej sytuacji. Odbiór utworów muzycznych jest bardzo indywidualny. Zauważyłam natomiast, że szczególnie w pierwszych dniach po inwazji Rosji na Ukrainę, w niektórych stacjach radiowych puszczano raczej smutne utwory. Mogę jedynie powiedzieć, że mnie takie podejście nie podnosiło na duchu. Raczej wywoływało we mnie przygnębienie. Jest to oczywiście moje osobiste zdanie, oparte na moich własnych emocjach. Na szczęście jest wielu artystów o różnych potrzebach, bardzo zróżnicowanych wartościach i o odmiennej wrażliwości. Daje to nadzieję na to, że większość z nas odnajdzie w tych piosenkach coś dla siebie. Myślę, że to jest bardzo duża moc muzyki – jej różnorodność.
AG: Czy zapoznawanie się przez nas z muzyką ukraińską może być sposobem okazania szacunku osobom dotkniętym wojną? Zamiast tworzyć własną sztukę w cudzym imieniu, poznalibyśmy perspektywę artystów ukraińskich.
DM: Każde działania dotyczące przybliżenia się do rozumienie perspektywy drugiego człowieka dają nadzieję na lepsze funkcjonowanie we wspólnej przestrzeni. Szczególnie w sytuacji realnego, obiektywnego zagrożenia.
AG: A co z wykonywaniem lub słuchaniem piosenek po rosyjsku? Duża część Ukrainy jest rosyjskojęzyczna, ale być może powinniśmy z tego zrezygnować? Sama bardzo lubię na przykład rosyjski zespół „MY” (ros. pisownia: МЫ)
DM: Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy, to zdziwienie. Dlaczego miałabym odrzucić jakiś język, z powodu tego, że pewni ludzie, którzy się nim posługują okazali się być pozbawieni człowieczeństwa? A druga myśl, to taka, że warto szukać raczej punktów wspólnych, niż różnic.
AG: Co z wydarzeniami muzycznymi niepowiązanymi bezpośrednio z sytuacją w Ukrainie? Z własnego doświadczenia wiem, że decyzja o wzięciu udziału w koncercie może być aktualnie źródłem poczucia winy. Wielu z nas zastanawia się, czy wypada nam dobrze się bawić, podczas gdy tak wiele osób cierpi. To samo dotyczy zapewne muzyków, którzy zaplanowali trasy koncertowe na marzec i kwiecień, a teraz czują, że występowanie na scenie może być źle postrzegane przez fanów. Czy powinniśmy chwilowo zrezygnować z udziału w wydarzeniach masowych niezwiązanych z akcjami charytatywnymi?
DM: To co możemy zrobić najlepszego dla siebie i naszych bliskich, to żyć najlepiej jak potrafimy. Dotyczy to codziennych wyborów: czy zrobię coś dobrego? Może uśmiechnę się do kogoś? Jaki nadam sens temu co się dzieje i co przeżywam? W książce „ Człowiek w poszukiwaniu sensu”, Viktora Frankla, autor (psychiatra i psychoterapeuta, twórca psychoterapii egzystencjalnej, który przeżył obozy koncentracyjne) pisze, że zło i cierpienie nie mogą nas zniszczyć w sensie ostatecznym i że nawet człowiek, któremu wszystko odebrano wciąż może zaznać szczęścia za sprawą kontemplacji tego, co ukochał. Może to właśnie znaczy, że należy żyć i odnajdywać siłę w tych codziennych sytuacjach ,ale też czerpać ze sztuki, szczególnie muzyki wykonywanej na żywo.
Najważniejsze, tak jak już wspominałam, to zadbać również o siebie. Zadać sobie pytanie, czy jeśli rezygnuję z udziału w koncercie, to jest zgodne z moimi wartościami, tym co czuję i czego potrzebuję? W jaki sposób mogę się doładować, wzmocnić, żeby móc w dłuższej perspektywie czasu mieć motywację i siłę do pomagania? Można nadać swój własny sens tym dwóm godzinom, kiedy jesteśmy na koncercie i mamy okazję poczuć wspólnotę i miłość. Tego nam nie odbierze nikt.
AG: Czy wybierając się na koncert wypada zaprosić na niego uchodźcę lub osobę z Ukrainy dotkniętą wojną? Biorąc pod uwagę fakt, że uchodźcy mogą czuć się samotni w zupełnie nowym mieście, być może udział w takim wydarzeniu pozwoli im poczuć się częścią grupy?
DM: Zachęcam po prostu do pytania się osób dotkniętych wojną, czy mają chęć udziału w koncercie. Nie bójmy się tego, nie wstydźmy. Pytajmy. Zachęcajmy do życia i sprawczości, zachowując jednocześnie uwagę na potrzeby tych osób i nasze własne możliwości: czy będzie to wydarzenie muzyczne, czy wspólne ugotowanie dobrego obiadu i podzielenie się nim. Może to być przecież rozmowa lub samo wysłuchanie drugiej osoby.
Agnieszka Gębala