Ratujemy Posta Malone’a wehikułem czasu – czy można było uniknąć konfliktu?
Tyler Armes walczy o uznanie swojego udziału w tworzeniu hitu „Circles” Posta Malone’a. My za to tłumaczymy, w jaki sposób zapobiegać sporom takim jak ten.
Jest ciepły, wrześniowy wieczór. Rok 2018. Post Malone, w przypływie inspiracji postanawia zorganizować całonocną jam-session. Dzwoni więc do dwóch producentów: Franka Dukesa i Tylera Armesa, który jest też multiinstrumentalistą.
W studio praca wre i już czuć, że gotuje się hit. Tyler Armes zagrywa prostą sekwencję akordów I-IV-V.
(Pierwsza sekwencja zagrana w filmiku)
Sekwencja jest prosta, ale pozostali muzycy czują jej klimat. Od razu zaczynają więc dogrywać do niej melodie i aranżacje. Tak też powstaje pierwszy szkielet piosenki „Circles”.
Kilka miesięcy później, utwór trafia na Youtube’a i (jak zwykle u Posta Malone’a) bije rekordy popularności.
Tyler Armes dzwoni więc do managera Posta Malone’a zgłaszając się jako współautor dzieła. Początkowo manager Malone’a w zupełności zgadza się z twierdzeniami muzyka i proponuje mu 5% udziałów w zyskach z piosenki. Taki procent nie zadowala jednak Armesa, który czuje, że miał dużo większy wpływ na brzmienie hitu. W odpowiedzi na nowe żądania muzyka, manager Malone’a wycofuje się ze swojej propozycji, twierdząc, że Armes nie miał jednak wcale autorskiego wkładu w finalną wersję utworu i właściwie nie przysługuje mu żadne wynagrodzenie. Jego pogląd popiera cały team rapera. Armes ma zostać z niczym.
Sprawa trafi w końcu do sądu. Być może będzie toczyła się wiele lat, a jej wynik niekoniecznie zadowoli którąkolwiek ze stron.
Powrót do przeszłości
Nikomu nie życzymy nieprzyjemnych procesów sądowych. Wsiadamy więc do naszego wehikułu czasu, wpisujemy datę i lokalizację na kilka dni przed wrześniowym jam-session. To powinno wystarczyć.
Na biurku Posta Malone’a zostawiamy wizytówkę z notatką: „zanim zaczniesz pracować nad utworami, pomyśl o podpisaniu odpowiednich umów”.
Tego samego dnia odbieramy telefon: „Zgłaszam się. Potrzebuję pomocy”.
Umowa z muzykiem
Niestety, nie mamy tak naprawdę wehikułu czasu. Możemy tylko zastanawiać się, co pomogłoby zapobiec sytuacji, w którą uwikłali się Malone i Armes.
W przypadku wchodzenia w kreatywną współpracę warto zorganizować ją pod kątem prawnym. Poczucie spokoju i pewności, jakie daje podpisanie odpowiednich umów równoważy brak spontaniczności tego rozwiązania.
O tym, jak powinny wyglądać ustalenia z osobami biorącymi udział w powstawaniu utworów, pisaliśmy między innymi w artykule Umowa z muzykiem sesyjnym.
O wiele łatwiej jest znaleźć wspólne stanowisko przed rozpoczęciem współpracy niż w momencie, w którym zaczynają pojawiać się zyski. W umowie z muzykiem można między innymi zawrzeć zapisy określające, jak ma wyglądać wkład takiej osoby w powstawanie piosenki oraz czy będzie jej przysługiwało wynagrodzenie (jeśli tak, to w jakiej wysokości).
Co więcej, umowa może ustalać, że jeśli po stronie muzyka powstaną prawa autorskie do utworu, prawa te zostaną przeniesione na osobę organizującą sesję twórczą bądź nagraniową. Możliwe jest również zastrzeżenie, że muzykowi nie będzie przysługiwało z tego tytułu dodatkowe wynagrodzenie lub że jeśli stanie się współautorem dzieła, może liczyć na wynagrodzenie o konkretnej wysokości. Zwyczajne podpisanie umowy z tego rodzaju zapisami mogłoby zapobiec powstaniu wątpliwości w sprawie Posta Malone’a i Tylera Armesa i oszczędzając im udziału w kosztownym procesie.
Post Malone mógł także zabezpieczyć się przed stratami wizerunkowymi wymagając od współpracujących z nim osób podpisywania umów o poufności (NDA). Dobrze skonstruowany NDA mógłby zapewniać, że w przypadku powstania sporów, obie strony zachowają w tajemnicy ich przebieg. Afery związane ze sporami o autorstwo mogą poważnie odbić się na dobrym imieniu gwiazdy. Raper zapewne wolałby, by konflikt nie toczył się na oczach publiczności.
Przeczytaj nasze artykuły: Czy zwykły NDA sprawdzi się w branży muzycznej? Co zrobiłby Dave Grohl? oraz Kosztowne sekrety – co łączy Marilyna Mansona, Daft Punk, Varius Manx i Kanye Westa?
Żałujemy, że (jak na razie) nie jesteśmy posiadaczami wehikułu czasu. Dopóki podróże w czasie pozostają niemożliwe, zachęcamy do zapobiegania potencjalnym problemom. Warto poświęcić chwilę na formalności, po to by móc spokojnie cieszyć się tworzeniem i nie ryzykować utratą przyjaznych stosunków z ludźmi z branży.
Agnieszka Gębala